POD ZABORAMI
1795–1914Towarzystwa opiekuńcze
Warszawskie Towarzystwo Dobroczynności
Bolesław Prus w Kronice Tygodniowej:
Wszystkie instytucje „dobroczynne” i usiłowania ogółu skierowane są do tego, ażeby: wspierać gotowych żebraków. O tym zaś, ażeby zapobiegać nędzy, dostarczać pracy, a najbardziej o tym, ażeby nie zachęcać do żebraniny, nikt nie myśli. […]
Chwała za rozbisurmanienie dziadostwa i obałamucenie opinii spada przynajmniej w pewnym stopniu na — Warszawskie Towarzystwo Dobroczynności. Wszystkie jego działania skierowane są do tego celu, ażeby „zbierać” i „wydawać” fundusze. Nie myślano o tym, aby podzielić żebrzących na kategorie: prawdziwie nieszczęśliwych – i – próżniaków. Nie dbano o to, ażeby w zamian za jałmużnę żądać pracy.
Nie troszczono się o otworzenie warsztatów, w których by ludzie silni, zdrowi, a nie znający żadnego fachu i dlatego biedni, nauczyli się rzemiosła. Toteż w chwili, kiedy nawet zacofany Kraków zajął się utworzeniem „sal zarobkowych” dla żebractwa, nas po dawnemu rozczulają widowiska amatorskie i koncerta na cel – jeszcze większej demoralizacji społeczeństwa. […]
Nie wątpimy, że Towarzystwo Dobroczynności składa się z ludzi zacnych, którzy boleją nad podobnym stanem rzeczy. Przypuszczamy, że potrafiłoby zdobyć się na projekt oparty na idei: nic darmo! Złe przecie trwa i polega na tym, że Towarzystwo „wobec trudnych warunków” schowało się jak żółw w skorupę ustaw i – zamknęło oczy na to, co się dzieje gdzie indziej. […]
Towarzystwo Przyjaciół Dzieci
Bolesław Prus w Kronice Tygodniowej:
W zeszłą sobotę odbyła się pierwsza sesja „towarzystwa przyjaciół dzieci”, w celu przedyskutowania i podpisania ustawy. Ustawę układało siedmiu członków, dyskutowało zaś kilkunastu. Skutek był taki, że nad dwoma pierwszymi paragrafami radzono przez trzy godziny i – nie uradzono nic.
Dlaczego?… Boć cele towarzystwa są piękne – pożyteczność jego niewątpliwa – członkowie rozprawiający są zdrowi na umyśle i bynajmniej nie mieli zamiaru opóźniać zatwierdzenia ustawy.
Cóż więc paraliżowało narady? Jaki gwóźdź tak mocno przykuł uwagę wszystkich, że zamiast iść naprzód, kręcili się w kółko?…
W ustawie jest parę ważnych błędów.
Przede wszystkim widać, że w łonie samej delegacji wytworzyło się kilka idei o celach „towarzystwa przyjaciół dzieci”.
Jedni – chcieli być przyjaciółmi dzieci już odchowanych, umiejących mówić, chodzić, zaczynających pracować, a potrzebujących: nauki, pomocy i opieki.
Drugim – leżały na sercu niemowlęta opuszczone przez rodziców.
Trzeci – poszli krok dalej i zapragnęli opiekować się – nie tylko niemowlętami, ale jeszcze ich matkami, osobliwie tymi, które nie mają legalnych mężów.
Każda z trzech idei ciągnęła w swoją stronę członków delegacji, którzy w końcu dla miłej zgody porobili sobie ustępstwa i – założyli kamień węgielny pod towarzystwo, nie: przyjaciół dzieci – nie: przyjaciół niemowląt, ale „przyjaciół domu”.
Towarzystwo nie tylko chce czuwać nad ubogimi uczniami, nad wyzyskiwanymi terminatorami, nad dziećmi pozbawionymi opieki i kierunku, ale jeszcze:
Chce nieść pomoc ubogim rodzicom (§ 2 lit. g).
Chce rozciągnąć sanitarną opiekę nad dziećmi i matkami (§ 2 lit. k).
Chce „udzielać pomoc ubogim kobietom brzemiennym” (lit. b) i – „popierać karmienie dzieci przez same matki”.
Słowem – towarzystwo chce osiągnąć cele pedagogiczne, opiekuńcze, karmicielskie i akuszeryjne. […]
Bratnia Pomoc
Janina Fulde (Konarska):
Jestem pod wrażeniem nowej instytucji, otwartej od kilku dni pod nazwą „Bratnia Pomoc”. Grono pań wynajęło dwa pokoje na ulicy Skaryszewskiej i wydają tam codziennie od dziewiątej do szóstej wieczór herbatę, chleb – bezpłatnie. Jest również co dzień porada lekarska i apteczka ze środkami dezynfekcyjnymi. Biednych przychodzi masami, a połowę niestety się odprawia, bo fundusze są bardzo szczupłe. Ja mam się znów na gwałt zająć składkami na ten cel; trudno będzie, bo na wszystkie strony daje się teraz.
[17 stycznia] 1906, środa
Janina Fulde (Konarska), Zapowiedzi, „Karta” nr 19/1996.
Janina Fulde (Konarska):
Dziś chodziłyśmy z Matuśką za składkami na Bratnią Pomoc. Stworzono już drugą taką, koło Zamłynia. Koszt utrzymania obu wynosi tygodniowo 80 rubli, a funduszu stałego na to nie ma. Trzeba więc było znowu udać się do ofiarności publicznej. Na szczęście tym razem przyszło to dość łatwo, bo wszyscy widzą, jak pożytecznym jest takie rozdawnictwo, jak można za pośrednictwem przeciwdziałać anarchii. […]
22 stycznia 1906, poniedziałek
Janina Fulde (Konarska), Zapowiedzi, „Karta” nr 19/1996.